Podróże w 2019 roku

Grudzień 31, 2019

Kategorie: Blisko

To był rok spełnianych marzeń podróżniczych. Obiecałam sobie, że wszystkie miejsca, które odwiedzimy w tym roku, będą takie wymarzone, z mojej listy celów, a nie będą dziełem przypadku, np. tanich biletów lotniczych. I choć takie wyjazdy też są genialne i dostarczają nieoczekiwanych wrażeń to jednak te marzenia z czołówki listy same się nie zrealizują.

Oman w styczniu

I tak ferie zimowe spędziliśmy w Omanie. Trudno mi porównywać odwiedzone w tym roku miejsca, bo każde było genialne i wyjątkowe, ale jednak Oman zajął szczególne miejsce w moim sercu. Kraj, po którym nie spodziewałam się tak bardzo wiele, ile od niego otrzymałam. Bo przecież pustynny i wciąż mało odkryty, więc i relacje w internecie skąpe. Tymczasem to prawdziwa perła Bliskiego Wschodu. Krajobrazy, bezdroża, które przemierzaliśmy co rusz zjeżdżając z asfaltu, wspaniałe góry, naturalne baseny skalne z krystalicznie czystą wodą otoczone bujną zielenią, tworzące swoiste oazy w tym pustynnym krajobrazie. Rozgwieżdżona noc na pustyni i spanie w przecudnym campie, prawdziwy spektakl przyrodniczy na plaży, na której żółwice składają jaja i wykluwają się malutkie żółwiki. Ogromne puste plaże, lokalne targi o niezwykłym kolorycie, forty ulepione z gliny i niespotykana gościnność mieszkańców, zawsze gotowych do pomocy uczyniły pobyt w Omanie naprawdę wyjątkowym. Trudno zapomnieć, że w tych wszystkich niesamowitych miejscach praktyczne nie ma turystów. Dla dzieci to była wielka frajda, a dla nas prawdziwa wolność w podróżowaniu, w zasadzie niczym nieskrępowana. Dawno nigdzie tak dobrze się nie czułam.

 

Jordania w kwietniu

 

Kolejny kierunek z czołówki mojej listy. Miałam wrażenie, że już wszyscy w Jordanii byli, a że to idealny kraj na wiosenne eskapady, spędziliśmy w nim Wielkanoc. Trudno było nie czynić porównań Jordanii do Omanu, bo odległość czasowa i geograficzna bliska, kulturalna również. Jednak Jordania jest zdecydowanie inna – przede wszystkim rozwinięta turystycznie i komercyjna, ale i tam znaleźliśmy  miejsca wolne od tłumów i komercji. Oczywiście tych największych atrakcji turystycznych nie sposób było sobie odmówić, więc była i Petra i Wadi Rum, które z całą pewnością zasługują na swoją popularność. W Petrze zostaliśmy dwa dni, więc udało nam się zejść z utartych szlaków, a na pustyni mieliśmy kierowcę z samochodem na wyłączność, a ten zafundował nam cudowny wieczór przy ognisku i świeżo zaparzonej herbacie przy zachodzącym nad pustynią słońcu. To były najpiękniejsze chwile, prawdziwa magia. Odkryliśmy też cudne kaniony, Wadi Numeira i Wadi Ghuweir, którymi spacer dostarczył nam mnóstwa radości. Wykąpaliśmy się w Morzu Martwym, obejrzeliśmy spektakularny zachód słońca nad Wadi Dana, zwiedziliśmy starożytny Jerash i posmakowaliśmy pysznej kuchni jordańskiej. Zdecydowanie i Jordania spełniła moje oczekiwania.

 

Bieszczady w czerwcu

 

Od lat powtarzamy sobie, że w Bieszczady wrócić musimy, bo to właśnie tam spędziliśmy nasz pierwszy wspólny studencki  wyjazd. Wspomnienia wciąż żywe skonfrontowaliśmy z rzeczywistością 20 lat później przy okazji służbowego wyjazdu do Rzeszowa. Weekend na połoninach odświeżył dawne historie, naleśnik gigant z jagodami pobudził zmysły, a spacer po górach zakończony burzą radował serca. Nawet tak krótki łyk Bieszczad warto zaczerpnąć, bo w tych górach jest moc!

 

Lizbona i Azory w lipcu

 

Azory to było moje odległe marzenie, które wydawało się jakoś trudne do spełnienia, bo wyspy przecież na środku Oceanu. Ale nadszedł czas i na te piękne wyspy, a właściwie największą – Sao Miguel, którą zastaliśmy przystrojoną w szatę z hortensji. Widok nie do zapomnienia! Wielkie tunele z kwitnących na niebiesko kwiatów, jeziora w wygasłych kraterach wulkanów, punkty widokowe umajone kwiatami. Bo na Azorach zawsze coś kwitnie. To wyspy ogrody. Częste opady deszczu – których my w ogóle nie zaznaliśmy – powodują, że wyspa jest zawsze zielona. Gorące źródła podkręcają bujność roślin i cudownie relaksują po całym dniu zwiedzania. Liczne trasy spacerowe wiodą przez pola, pagórki i czarne plaże. Jedyne w Europie plantacje herbaty gwarantują przyjemne spacery, a plantacje ananasów uświadamiają, że te nie rosną na drzewach. Poza tym wodospady, rajskie ogrody, fumarole i inne cuda przyrody są na wyciągnięcie ręki. No i wieloryby i delfiny, które można obserwować podczas specjalnych rejsów. Na pewno wrócimy po więcej na kolejne wyspy.

 

A Lizbonę odwiedziliśmy właśnie w drodze na Azory, ponownie po 10 latach. Nic się nie zmieniła, choć może turystów jakby więcej. Jednak Alfama tak samo urocza, a wędrówki uliczkami miasta ogromnie przyjemne. Fado do kolacji, zachód słońca odbijający się w azulejos, miasto oglądane z licznych punktów widokowych z lampką wina w garści to pomysł na idealny weekend.

 

Islandia i Energylandia w sierpniu

 

To była największa niespodzianka tego roku, bo zupełnie nieplanowana. Pojawiły się tanie bilety, a dalej już samo poszło. Islandia zawsze wydawała mi się za droga, więc odkładałam ją na święty nigdy. Tymczasem wynajęliśmy mały domek na kółkach, czyli mini kampera, którym przejechaliśmy wyspę dookoła, zagłębiając się w co bardziej dostępne miejsca poza utartym szlakiem. Islandia oszołomiła mnie różnorodnością krajobrazów, niesamowitą przyrodą, wspaniałymi krajobrazami. Mieliśmy okazję podglądać z bliska pocieszne maskonury, wykąpać się w basenach termalnych, posłuchać huku wodospadów, zobaczyć wybuchające gejzery, przejść się po polach lawowych, przejrzeć w lagunach lodowcowych, dotknąć lodowca, podziwiać kaniony i wiele innych niesamowitych miejsc. Taka forma zwiedzania dała nam swobodę i poczucie bezpieczeństwa, a  pogoda wybitnie dopisała. Wrócimy na pewno, by dotknąć serca Islandii, czyli w Interior.

 

 

W sierpniu też wybraliśmy się do Energylandii. Zabawa przednia, szaleństwo w czystej postaci na wysokim poziomie. Polecam małym i dużym.

 

Czarnogóra w październiku

 

W poszukiwaniu słońca i z chęci zatrzymania lata ciut dłużej, polecieliśmy do Czarnogóry, która też od dawna siedziała mi w głowie i wyjść nie chciała. To małe państwo znów zaskoczyło swoim potencjałem. Po sezonie już puste, za to bardzo malownicze. Kilkanaście pięknych tras widokowych wiodących przez góry i kaniony, wzdłuż jezior i morza, malownicze Jezioro Szkoderskie, magiczny Kotor ze swoją twierdzą św. Jana, Perast jak malowany z wysokimi górami w tle, orientalny Ulcijn i enklawa spokoju Ada Bojana z najpyszniejszą zupą rybną to miejsca, które na długo pozostaną w naszej pamięci. I choć w planach mieliśmy nieco plażowania to jednak piękne widoki zwyciężyły i zdominowały nasz pobyt w Czarnogórze.

 

Neapol i Procida w listopadzie

 

Na tę wycieczkę zabrała mnie koleżanka, na jej urodziny. Mój pierwszy „babski” wyjazd zaliczam do bardzo udanych. W Neapolu już byłam, więc mogłam spokojnie poddać się towarzystwu, ale udało mi się także wyskoczyć na wyspę, której jeszcze nie widziałam. Procida to niezwykle kolorowa wysepka położona ok. godziny statkiem od Neapolu. Tam czas się zatrzymał, nie dzieje się nic poza codziennym życiem mieszkańców, za to kolory domów wywołują uśmiech na twarzy. Można podziwiać kolorowe panoramy z sąsiedniego wzgórza i chłonąć lokalny spokój i relaksującą atmosferę. Więc jeśli zmęczy Was Neapol i chcielibyście ukoić skołatane nerwy, płyńcie na Procidę 🙂 A swoją drogą ja Neapol bardzo lubię!

 

Korona Gór Polski z dziećmi

 

W 2019 roku rozpoczęliśmy też przygodę z Koroną Gór Polski. Czekałam, aż Pola skończy siedem lat, bo to minimalny wiek by wyrobić dziecku książeczkę zdobywcy KGP i ruszyliśmy w góry. Wiele szczytów już kiedyś zdobyliśmy, ale teraz robimy to z dziewczynkami i wielką satysfakcją. Mam nadzieję, że chęć zdobycia tytułu Zdobywcy Korony Gór Polski zmobilizuje nas do przemierzania górskich szlaków w przyszłym roku, bo to najlepszy sposób na aktywne, rodzinne spędzanie czasu. W tym roku zdobyliśmy Śnieżkę, Szczeliniec Wielki i Wielką Sowę w cudnej zimowej odsłonie. Ale to dopiero początek 🙂

 

 

Podsumowanie

Ostatnie trzy lata były bardzo intensywne w podróże. I wiecie co? Zmęczyłam się 😀 Nie sądziłam, że kiedykolwiek takie stwierdzenie padnie z moich ust, ale zmęczyłam się. Organizowaniem tych wszystkich wyjazdów, bardzo intensywną pracą przed i po wyjeździe, a i w trakcie podróży klienci nie próżnują, więc my też nie. No i same nasze podróże mało odpoczynku nam przynoszą, bo są bardzo intensywne.  Do tego stopnia zmęczyłam się, że do końca tego roku nie skusiłam się na żaden wyjazd ani na zaplanowanie przyszłorocznych wojaży. Nie szukałam tanich lotów, nie czytałam relacji, żeby mnie nie kusiło, starałam się odnaleźć spokój w naszej codzienności i poświęcić czas także innym pasjom, niż podróże. Zapisałam się na kurs języka hiszpańskiego i nauka sprawia mi ogromną frajdę. Znalazłam czas na podjęcie i zaplanowanie różnych zajęć ruchowych, działalność w obronie drzew przed wycinką w mojej miejscowości, wdrożenie ekologicznych nawyków i radość z drobiazgów, których w tym pędzie czasem nie dostrzegam. Wiadomo jednak powszechnie, że podróże to pewne opętanie i po chwili oddechu znów zaczyna mi się  chcieć 🙂 Jednak pisząc ten tekst uświadomiłam sobie jak wiele dobrego staje się naszym udziałem. Jak zapadają w pamięć chwile, które się zatrzymują, które zyskują na znaczeniu z powodu czyjegoś gestu, pięknej aury, przyspieszonego bicia serca czy smaku na języku. Dla takich własnie chwil warto podróżować i odkrywać świat dla siebie. Tego właśnie Wam wszystkim życzę, Droczy Czytelnicy – by wyjątkowe chwile zatrzymywały się. W rzeczywistości i w sercu. Spełnienia w 2020 roku!

 

Jeśli podobał Ci się wpis i chciałbyś/chciałabyś śledzić nasze podróże, zapraszam do polubienia naszego profilu na Facebooku i Instagramie.

 

 

4
Dodaj komentarz

avatar
2 Comment threads
2 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
3 Comment authors
ElkaJustynaAgnieszka Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
Elka
Gość
Elka

Twoje (wasze) wspaniałe podróże , niesamowite zdjęcia i świetne opisy są nieustającym źródłem inspiracji i dopingu dla mnie. Podzielam sentyment o nawale pracy związanym z planowaniem i organizowaniem podróży, a i też podziwiam Twój zapał , wytrwałość i czas włożony w blog. Ja jeszcze nie skończyłam albumów z ostatnich 3 podróży a w ten weekend planuję nasz następny wyjazd. Trudno złapać oddech. Ale ta radość zasmakowania nieznanego napewno Cię wkrótce skusi znowu. Czekam na następne oszałamiające podróże i opisy.
Uściski

Agnieszka
Gość
Agnieszka

Piękne, jest to co piszesz. Buziaki