Energylandia – atrakcje, informacje praktyczne, opinie
Obietnicę wyjazdu do Energylandii złożyliśmy dziewczynkom z okazji Dnia Dziecka. Zamiast prezentów materialnych postanowiliśmy podarować im przeżycia i wspólne spędzenie czasu w ciekawym miejscu, ale jakoś aż do końca sierpnia nie udało nam się obietnicy dotrzymać. Szczerze mówiąc, nie spieszyło mi się za bardzo, bo nie spodziewałam się żadnego WOW po tym miejscu. Byliśmy w podparyskim Disneylandzie, w parku rozrywki Efteling w Holandii i byłam przekonana, że Energylandia nie wytrzyma porównania. Może się Wam narażę, ale mam niezbyt pochlebną opinię o różnego typu atrakcjach w Polsce, wiele rozczarowało mnie swoją bylejakością, stąd taki dystans i w tym przypadku.
Jednak nadszedł dzień, że dziewczynki zażądały wyjazdu, więc upewniając się, że pogoda nie pokrzyżuje nam planów, ostatniej niedzieli sierpnia ruszyliśmy na podbój Energylandii. I powiem Wam, że od samego wejścia do parku poczułam, że będzie się działo! I rzeczywiście, spędziliśmy w Energylandii calutki dzień, od piątej minuty po otwarciu do zamknięcia (przedłużonego o 30 minut), w zasadzie zgasiliśmy światło ? Zaliczyliśmy wszystkie rollercoastery mniejsze i większe i większość pozostałych atrakcji, choć do strefy basenowej nawet się nie zbliżyliśmy z braku czasu.
No to teraz praktycznie:
Energylandia – kiedy jechać ?
Zasadniczo park jest czynny mniej więcej od połowy kwietnia do końca października (strefa basenowa krócej). Najlepiej przed wyjazdem sprawdzić na stronie parku daty i godziny otwarcia. Jeśli nie zależy Wam na strefie basenowej to pewnie wiosną i jesienią będzie najprzyjemniej ze względu na mniejszą ilość ludzi i brak upałów, które potrafią dokuczyć podczas stania w kolejkach. Jeśli baseny to mus, wówczas powinno się wybrać ciepły dzień. Całe szczęście wizyty w Energylandii nie trzeba rezerwować z wyprzedzeniem, więc każdorazowo można wybrać idealny dzień, biorąc pod uwagę aktualną pogodę.
Jeśli chodzi o ilość ludzi i długość stania w kolejkach, logika podpowiada, że najtłoczniej jest w weekendy i długie weekendy. Ale nie każdy może pozwolić sobie na wyjazd w środku tygodnia, więc w niedziele wydaje się być mniej ludzi niż w sobotę. My byliśmy w niedzielę i to ostatnią wakacyjną, więc ruch mógł być intensywniejszy, ale nie był jakoś szczególnie. Najdłużej (40 min) staliśmy w kolejce do Hyperiona, który jest zaraz przy kasach i do którego większość ludzi kieruje swe pierwsze kroki, ale w pozostałych atrakcjach czas oczekiwania nie przekraczał 15-20 min, a UWAGA: od godz. 18.00 wejście było już z marszu, zero stania gdziekolwiek. Jest to więc jakiś pomysł, by najlepsze atrakcje zostawić sobie na koniec.
Energylandia – czy warto jechać z dzieckiem?
Tu odpowiem – to zależy. A zależy od tego, jakiego wzrostu jest dziecko i jak bardzo się boi lub nie wysokości, prędkości itp. oraz jakie są Wasze oczekiwania względem parku. Nie ukrywam, że najlepsze wrażenia są na zapierających dech w piersiach rollercoasterach i to dla nich głównie warto przyjechać do Energylandii. A te dostępne są od wzrostu 140 cm, zresztą nie każde dziecko odważyłoby się wsiąść na takie urządzenie. 140 cm to wzrost minimalny, a 195 cm maksymalny. Kolejną granicą wejścia na różne atrakcje jest 120 cm, a na jeszcze inne mogą wejść dzieci niższe, ale pod opieką rodzica. Ograniczenia te są uzasadnione względami bezpieczeństwa i przestrzegane przez pracowników parku.
Zatem jeśli dziecko jest niższe niż 120 cm i w dodatku niezbyt odważne to pozostają do dyspozycji spokojne urządzenia typu samochodziki, łódki, małe karuzele. To też są miłe atrakcje, ale wiecie, nie po to człowiek idzie do parku rozrywki by bujać się na krokodylku, ale by szaleć i piszczeć na urywających głowę kolejkach ?
Rzecz opiszę jeszcze na naszym przykładzie. Byliśmy z Leną (wzrost 158 cm) i Polą (wzrost 125 cm). Lena odważna, Pola nie bardzo, by nie rzec, że na każdym nieco szybszym i trochę wyższym urządzeniu obrzucała nas inwektywami ze strachu. Ja i Grzegorz, rzecz jasna, też chcieliśmy poszaleć, więc musieliśmy to robić na zmianę. Podczas gdy ja bujałam się z Polą w karecie, Lena z tatą szalała na Hyperionie. Potem zmiana, Lena szła ze mną na jakieś szaleństwo, a Grzegorz jeździł z Polą na samochodzikach. Takie kompromisy zabierają więcej czasu niż gdyby rodzina w komplecie korzystała z tej samej atrakcji.
Nie zrozumcie mnie jednak źle, dla tych niższych i bojaźliwych dzieci też są fajne mniejsze rollercoastery, spływ pontonami, najróżniejsze pokazy, planetarium, kino 7D, safari, no i baseny, ALE…. jeśli sami jesteście żądni wrażeń i chcielibyście skorzystać z atrakcji to nie zaspokoicie apetytu patrząc tylko z zazdrością na rollercoastery.
Jaki więc wniosek? Najbardziej warto jechać z dzieckiem powyżej 140 cm wzrostu, bo można już z takim poszaleć i skorzystać z każdego urządzenia. Jeśli nie zależy Wam absolutnie na adrenalinie to i z niższym dzieckiem będzie co robić i naprawdę dobrze spędzicie czas, bo jest tam cała strefa rodzinna i ogromna ilość dodatkowych atrakcji.
Energylandia – na jak długo jechać?
Tak jak wspominałam, spędziliśmy w parku jeden pełny dzień i nie zdążyliśmy skorzystać ze wszystkich atrakcji, choć z niektórych korzystaliśmy kilka razy. I teraz, wiele zależy od tego czy jedziecie sami czy z dzieckiem i w jakim wieku jest dziecko, a właściwie jakiego wzrostu bo to ma w Energylandii spore znaczenie, jak pisałam wyżej. Jeden dzień pozwoli na skorzystanie z większości głównych atrakcji, przynajmniej tych najlepszych, może zdążycie też zobaczyć pokazy (np. kaskaderów), ale może zabraknąć czasu na strefę basenową, której jednak nie zalicza się tak jak rollercoastera. Trzeba się przebrać, kąpiel zajmuje więcej czasu niż zjazd kolejką, kolejki do zjeżdżalni są spore, potem trzeba się przebrać. Jeśli zatem chcecie skorzystać z każdej możliwości i wciąż rozbudowującej się oferty, wybierzcie się na 2 dni. Jeśli bez żalu z pewnych rzeczy zrezygnujecie, 1 dzień wystarczy.
Energylandia – gdzie spać?
Jak to zwykle bywa z tego typu miejscami, Energylandia obrosła w infrastrukturę noclegową, więc jest gdzie spać. Można poszukać noclegów na booking.com lub skorzystać z noclegów rekomendowanych przez park. Dodam także, że przyjeżdżając rano na parking widzieliśmy ustawione na wąskim pasku trawy kampery, w których spali ludzie oraz kilka rozstawionych namiotów, więc i to jest możliwe.
Energylandia – gdzie i kiedy kupić bilety?
Warto kupić bilety przez internet na stronie parku, śledząc przy okazji promocje, które się zdarzają lub w kasie po prostu. My kupowaliśmy w kasie zaraz po otwarciu parku i choć ludzi już trochę było to kas jest kilkanaście i obsługa jest błyskawiczna, zero stania w kolejce. Płatność gotówką i kartą. Nie ma limitu wejść do parku, każdy, kto kupi bilet, do parku wejdzie. Bilety są jedno i dwudniowe, są karnety roczne. Wszystkie informacje na stronie parku. Cena biletu zależy od wzrostu – osoby poniżej 140 cm mają sporo tańszy bilet (79 zł w sierpniu 2019 r.) a powyżej płacą pełną cenę (129 zł ).
Energylandia – gdzie jeść?
I tu kolejne zaskoczenie – cała infrastruktura w parku jest bardzo porządna. Dużo restauracji i barów, punktów z lodami, napojami, kawiarenki, pizzerie, sklepy z pamiątkami, wszystko na wysokim poziomie. Czyste, zadbane, po prostu porządne. Ceny na poziomie galerii handlowych. Jest chińszczyzna, naleśnikarnia, gyros, restauracje i fast foody. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Energylandia – co zrobić z bagażami/torebkami/aparatami?
Najlepiej nie zabierać ich ze sobą, bo tylko przeszkadzają, ale jak ktoś musi to na terenie parku są szafki, w których można rzeczy zostawić. System jest sprytny, ponieważ w wielu punktach można wykupić opaskę na rękę z kodem za 5 zł, która otwiera szafki na terenie całego parku. Czyli płacicie raz, zostawiacie rzeczy w szafce przy wybranej atrakcji (ale szafki nie są przy każdej), zamykacie szafkę, korzystacie z atrakcji i wyjmujecie rzeczy z drugiej strony. Tam, gdzie nie ma szafek, rzeczy trzeba zostawić na półkach, do których dostęp jest możliwy tylko dla pracowników obsługi i osób wysiadających z urządzenia. Nie ma zatem możliwości kradzieży i dostępu przez inne osoby, no chyba że ktoś byłby tak bezczelny by wysiąść z tej samej kolejki i dosłownie przy Was przywłaszczyć sobie rzecz. Zostawiałam tak nawet telefon luzem i nie zginął. Na urządzeniach nie można mieć bagaży, telefonów, kijków do selfie z wiadomych względów bezpieczeństwa.
Energylandia – parking
Tuż obok parku znajduje się ogromny parking, więc o miejsce do zaparkowania nie jest trudno, przynajmniej rano. Parking jest płatny 6 zł za cały dzień, opłatę uiszcza się w kasie parku.
Energylandia -atrakcje
Na ten temat mogłabym pisać dużo, bo i atrakcji dużo. Park podzielony jest na 5 części – Bajkolandia, Smoczy Gród, Strefa ekstremalna, Strefa familijna i Water Park.
Poprosiłam Lenkę, która była na każdym rollercoasterze kilka razy, o zrobienie rankingu tych szalonych kolejek. I tak:
1. Zadra – niedawno oddany do użytku rollercoaster, który wygląda jak zbudowany na stosie rozrzuconych zapałek. To ponoć najwyższy na świecie drewniany rollercoaster. Przejazd jest dłuższy niż na innych urządzeniach, bardzo szybki, robi pętle, wagoniki skrzypią jak przystało na drewniane konstrukcje i ogólnie jest wielkie WOW!
2. Mayan – mniejszy, ale równie zadziorny, robi pętle 360 stopni, a jego odmienność polega na tym, że nogi swobodnie zwisają z krzesełek, a góra ciała jest unieruchomiona. Rozwija prędkość 80 km/h, a z powodu przeciążeń odczucia jak w czasie ekstremalnych zwrotów myśliwcem F16. To mój faworyt.
3. Hyperion – ponoć najwyższy (77 metrów wysokości, 80 metrów przy pierwszym spadku), najszybszy (142 km/h) w całej Europie rollercoaster, duże nachylenia spadku, tunel, pryskanie wodą i wiele innych atrakcji, no jest moc
4. Speed – nie wiedzieć czemu to urządzenie mocno mnie stresowało, może dlatego, że samochodzik wjeżdża windą na wysokość 60 m w linii prostej, a potem zjeżdża nabierając mocy z prędkością 110 km/h, by w końcu wpaść do wody. To ponoć największy i najszybszy speed water coaster na świecie.
5. Dragon – znajduje się w strefie familijnej, ale min. wzrost to 120 cm, Pola nie dała się namówić, bo zasuwa, a nogi wiszą w dole co potęguje ekstremalne przeżycia
6. Formuła – stawia na prędkość, czyli osiąga jak najszybszą prędkość w jak najkrótszym czasie, dlatego przejazd wydaje się krótki 🙂 polecicie jak pociski
7. Aztec Swing – ogromne wahadło, kręcące się na różne strony oraz wokół własnej osi z dużą prędkością po prawie 27 metrowej średnicy koła, generując przy tym przeciążenia dochodzące do 4,5 g (w tym momencie przeciętny człowiek o wadze 75 kg, będzie odczuwał swoją wagę jako prawie 340 kg!!! )
Z atrakcji dla dzieci poniżej 120 cm:
- Energuś (Bajkolandia)
- Frida (Smoczy Gród)
- Draken (Smoczy Gród)
- Jungle Adventure (Strefa familijna) – ulubiona atrakcja Poli
Energylandia- opinia
Wbrew moim oczekiwaniom, Energylandia dostarczyła nam mnóstwo świetnej zabawy. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie jakość tego miejsca – wszystkie urządzenia są jak nowe, nic nie obłazi z farby, nic nie skrzypi (chyba, że ma skrzypieć). Gdy tylko coś się dzieje, pracownicy natychmiast sprawdzają urządzenie. Czuwają nad każdym pasażerem, sprawdzając zapięcia. Miejsca do stania w kolejce są zacienione, a w najgorętszych momentach działają kurtyny wodne i spryskiwacze. Toalet jest dużo i bardzo czyste. Strefy do jedzenia także rozmieszczone wszędzie i zadbane. Pamiątki ciekawe, nie ma tandety. Drogowskazy do atrakcji, tablice informujące o czasie oczekiwania w kolejce przed każdym urządzeniem, ale i kilka zbiorczych na terenie parku. Jest gdzie usiąść i odpocząć. Są suszarki. Energylandia w niczym nie ustępuje znanym europejskim parkom rozrywki, a jeśli chodzi o rollercoastery to śmiem twierdzić, że ma lepsze niż parki, w których byliśmy. Nie ma tu jakiegoś motywu przewodniego jak w Disneylandzie (postaci z filmów Disneya), to po prostu świetny park rozrywki, w którym nogi będą się trzęsły, a serce o mało nie wyskoczy z piersi. Cena jest adekwatna do jakości. Gdy do mojego miasta przyjeżdża odrapane wesołe miasteczko pamiętające jeszcze czasy PRL-u to przejażdżka na kilku urządzeniach to koszt ceny biletu do Energylandii, a jakość nieporównywalna. Jedyne, co może Wam zepsuć pobyt w parku, to kolejki. Dlatego warto starannie zaplanować dzień, w którym się tam wybierzecie. Podczas wakacji pewnie jest najtłumniej, choć my zupełnie kolejek nie odczuliśmy.
Lenka, na której mało co robi wrażenie i – powiedzmy to sobie- jako należne przyjmuje to, co jej serwujemy, w tym przypadku piała z wdzięczności i radości uznając, że to był najlepszy dzień w roku, a my jesteśmy najlepszymi rodzicami. Jednym słowem- WARTO!
Jeśli podobał Ci się wpis i chciałbyś/chciałabyś śledzić nasze podróże, zapraszam do polubienia naszego profilu na Facebooku i Instagramie.
Dodaj komentarz