North Coast 500 – jedna z najpiękniejszych tras widokowych świata
Zwiedzanie Szkocji to pewnego rodzaju film drogi. Jedziesz i umierasz z zachwytu. Stajesz, robisz zdjęcia i denerwujesz się, że nie oddają tego, co widzi oko. Bo nie są trójwymiarowe, tak kolorowe, nie oddają ciszy przerywanej krzykiem ptaka czy beczeniem owcy. Bo czasem nie można zatrzymać się w miejscu, z którego jest najpiękniejszy widok. A potem biegniesz z najbliższego miejsca postojowego w poszukiwaniu tej utraconej perspektywy. A potem zatrzymujesz się coraz rzadziej, bo czas nagli, odległość do noclegu się nie zmniejsza, dawka piękna jest zbyt duża i onieśmiela. Za chwilę znowu mierzysz się z krajobrazami, bo przecież nie da się przejechać obojętnie. I tak z planowanych 4 godzin przejazdu robi się 7 albo i więcej 🙂 Całe szczęście w północnej Szkocji to droga jest celem samym w sobie a nie środkiem dotarcia do celu i wszystkie te zachowania są jak najbardziej uzasadnione i na miejscu. A to za sprawą wyjątkowej, uznawanej za jedną z najpiękniejszych tras widokowych świata, North Coast 500. Trasa ta mierzy 516 mil, zaczyna się i kończy w miasteczku Inverness i prowadzi przez całe północne wybrzeże Szkocji. Na jej przejechanie zaleca się przeznaczyć 5-7 dni, wliczając w to piesze wycieczki po okolicy. Oczywiście można ją przejechać dużo szybciej, nam to zajęło 2 dni, ale pozostał wielki niedosyt. Szkocja północna to mix krajobrazów znanych z Islandii, Norwegii, Nowej Zelandii a nawet Alaski, gdy ma się przed sobą majaczące w oddali ośnieżone szczyty. Droga często jednopasmowa z licznymi miejscami do mijania po obu jej stronach, więc siłą rzeczy nie jeździ się tam szybko. Czasem zdarzy się punkt widokowy z parkingiem, często drogę zachodzą owce, a rzadko spotkać można inne samochody. No i pozostajesz z poczuciem, że najpiękniejsze widoki pozostały w sercu, a najlepsze zdjęcia to te, kórych nie zrobiłeś 🙂
Nasz przejazd North Coast 500 rozpoczęliśmy od Inverness, ale pojechaliśmy odwrotnie do ruchu wskazówek zegara. Przejazd zakończyliśmy na wysokości zamku Eilen Donan, bo stamtąd udaliśmy się na wyspę Skye.
Zaczynamy!
Pierwszy przystanek na naszej trasie to Dunrobin Castle. Przyjechaliśmy już po godzinach otwarcia, więc byliśmy sami i mogliśmy w spokoju pospacerować wokół zamku, zajrzeć do ogrodu i zrobić zdjęcia bez samochodów na parkingu, które zdecydowanie psują widok 😉 Dunrobin Castle to potężna rezydencja, której początki sięgają XIV wieku. Zaprojektowana na podobieństwo zamków znad Loary różni się od innych szkockich zamków, a historia jego budowy związana jest z niechlubnymi przesiedleniami wielu mieszkańców tamtego terenu. Zamek można zwiedzać od kwietnia do października (wstęp 10,5 GBP), a najpiękniejsze są jego starannie wypielęgnowane ogrody. Alejki, fontanny, różaneczniki, lawenda jakby przeniesione z Francji. Warto zajrzeć!
Kolejnego dnia ruszyliśmy dalej na północ, mijając po drodze potężne połacie łąk i pastwisk, stada owiec by dotrzeć do przepięknych klifów zwanych Duncansby Head, położonych niedaleko miejscowości John O’Groats, której nie wyróżnia absolutnie nic poza faktem, że jest to najdalej na północ wysunięta wioska w Szkocji i rzeczywiście kończy się tam ląd 🙂 Na spacery po Duncansby Head poświęciliśmy kilka dobrych godzin, tak nam się tam podobało, zatem pokażę Wam to miejsce w osobnym wpisie.
Dawka pięknych krajobrazów w Szkocji jest wręcz uderzająca. Moje wyobrażenia tego pięknego kraju nijak się miały do rzeczywistości. Wiedziałam, że znajdę tam wielkie przestrzenie pokryte zielonymi łąkami, pełne pasących się owiec i ogrodzone niskimi kamiennymi murkami. Do tego rozrzucone szare domki z kamienia, zamki lub ruiny zamków i jeziora. Takie widoki oczywiście są, ale to tylko część szkockiego krajobrazu. Bo Szkocja to także ośnieżone szczyty, skały, wysokie klify, wodospady i potoki. To stada owiec, kudłatych krów, jeleni, zajęcy. To kamienne mostki, zamki wszędzie, przepiękne plaże i kolonie ptaków. Najpiękniejsza część trasy zaczyna się w miejscowości Bettyhill. Zaraz za nią zatrzymaliśmy się na plaży, którą dostrzegliśmy z drogi. Zaparkowaliśmy auto i poszliśmy za panią z psem, zamykając za sobą kilka furtek, co jest powszechne nawet na górskich trasach. Rozprostowaliśmy nogi, wygrzaliśmy w słoneczku i zanim się obejrzeliśmy minęła kolejna godzina.
Dalsza trasa to po prostu bajka. Trudno ją nawet opisać, bo krajobrazy zmieniają się jak w kalejdoskopie. Od rozległych piaszczystych plaż po góry, które zaczęły się ukazywać naszym oczom. Dzień był piękny, a wszystko spowijało miękkie popołudniowe światło. Kolory oszałamiały !
Ale ten spektakl krajobrazowy dopiero się rozkręca 🙂 Mieliśmy wrażenie jakby ktoś przewijał wokół naszego samochodu film przyrodniczy.
Po drodze spotkać można stojące samotnie, pośrodku niczego, czerwone budki telefoniczne. Bawiło nas to do czasu, gdy uświadomiliśmy sobie, że nasze telefony nie mają tam zasięgu.
Mieliśmy plan by zatrzymać się na dłużej w Durness, które słynie z pięknej plaży i jaskiń Smoo Cave. Ale przez te wszystkie nieplanowane postoje, których wciąż nam było mało, zwyczajnie zabrakło nam czasu. Przejechaliśmy wokół niesamowitego Loch Eribol bez zatrzymywania pomimo tego, że widoki zapierały dech w piersiach i zatrzymaliśmy się dosłownie na kilka sekund podziwiając plażę z góry. Ale potem kolejne krajobrazy wymusiły na nas kolejne postoje, bo nie dało się inaczej. Zrozumie tylko ten, kto jechał North Coast 500 🙂
Wydawało się, że ilość niezwykłych miejsc już się wyczerpała i muszą się wreszcie skończyć, ale nie… Dalej wjechaliśmy w dolinkę, w której pasły się przy drodze jelenie. Początkowo zatrzymywaliśmy się by je podglądać, ale potem już jechaliśmy, bo tyle ich było.
Zachód słońca zastał nas przy Ullapool, bardzo przyjemnej miejscowości, którą też warto odwiedzić. My jednak musieliśmy jechać dalej by zdążyć do hotelu przed północą. Całe szczęście wiosną w Szkocji dni są bardzo długie, słońce zachodziło ok. 21.30 co pozwalało na naprawdę długie kontemplowanie przyrody.
Ostatnia dolina przed naszym noclegiem w Dundonnell aż roiła się od jeleni, ale było już zbyt ciemno na zdjęcia. Musicie wierzyć na słowo, że pasły się wszędzie, również na drodze, trzeba było zachować ostrożność. Po nocy spędzonej pośrodku niczego, ruszyliśmy w dalsza drogę. Widoki zmieniły się na bardziej płaskie, ale nic nie straciły na swej urodzie.
Dojechaliśmy do miejsca, w którym niebo i wzniesienia odbijały się w niczym niezmąconej wodzie, a chmurki wyglądały jak kłębki waty rozrzucone na niebie. Było bardzo ciepło, więc i dzieci wyskoczyły boso z samochodu by podziwiać te cuda.
A potem już ostatni odcinek naszej trasy i wizyta w zamku Eilen Donan, bardzo malowniczo położonym na wysepce, która akurat podczas naszego pobytu otoczona była nie wodą a błotem ze względu na odpływ 🙂 W ogóle odnotowaliśmy potężne pływy, w głębi lądu, więc wydawałoby się, że woda nie powinna się cofać, a jednak było to bardzo zauważalne. Zamek ten to wizytówka Szkocji, zbudowany w 1220 r., zniszczony w XVIII wieku i odbudowany w XX wieku. Można go zwiedzać od połowy marca do początku listopada, w środku znajduje się kilka sypialni, kuchnia i sala bankietowa. Znany jest z filmu o Jamesie Bondzie „Świat to za mało” i z „Nieśmiertelnego”.
I w tym miejscu zakończyliśmy przejazd jedną z najpiękniejszych tras widokowych świata zwaną North Coast 500. Nie przejechaliśmy jedynie odcinka z powrotem do Inverness i na zachodnim wybrzeżu kilku krótkich odcinków do samego wybrzeża. Trasa zrobiła na nas piorunujące wrażenie. To najpiękniejsza część Szkocji – z odwiedzonych przez nas miejsc- i warto poświęcić jej zdecydowanie więcej czasu. Ciekawa jestem czy gdybyśmy trafili na deszczową pogodę, odbiór mijanych krajobrazów byłby taki sam. Pewnie nie aż taki, jednak w pięknym słońcu ziemia mieniła się kolorami, a widoczność była doskonała co pozwalało na podziwianie znajdujących się w głębi lądu gór. Jesienią pewnie wrzosowiska, wiosną brązowe, pokrywają się fioletem i muszą wyglądać jeszcze wspanialej.
Informacje praktyczne:
- North Coast 500 liczy sobie 516 mil, zaczyna się i kończy w Inverness, zatacza pętlę wzdłuż całego północnego wybrzeża Szkocji
- droga jest dobra, częściowo dwupasmowa, częściowo jednopasmowa z miejscami do mijania (passing place) co 200 metrów
- na północnym wybrzeżu nie ma rozbudowanej infrastruktury noclegowej, dlatego noclegi warto zaplanować z wyprzedzeniem, a przynajmniej zorientować się gdzie są
- mijaliśmy kampery „nocujące” w pięknych widokowo miejscach, na parkingach, minęliśmy też 1 lub 2 pola namiotowe
- wyruszając w południe z Inverness pierwszy nocleg mieliśmy ok. 30 mil od John O’ Groats, w bardzo miłym pensjonacie Forse of Nature z widokiem na morze, położonym w lesie, z niezwykle gościnnymi gospodarzami i obfitym angielskim śniadaniem. Kolejny nocleg mieliśmy w The Dundonnell Hotel , wokoło którego nie było absolutnie nic, żadnych restauracji, sklepów, nic. Tylko hotel, jezioro i widoki 🙂 Hotel również polecamy, pięknie położony, smaczne śniadania, miła obsługa
- warto na drogę przygotować sobie jakiś prowiant bo od Bettyhill trudno o jakąkolwiek restaurację, miejscowości niewiele, a godziny otwarcia co najmniej dziwne i bez żadnej reguły, podobnie przed wjazdem na trasę na samej północy warto zatankować, bo później może być z tym problem
- by móc w pełni docenić piękno trasy warto przemierzyć ja wynajętym samochodem, zatrzymywać się w dowolnym miejscu i chłonąć otoczenie. Żadna lokalna komunikacja nam tego nie umożliwi, a na stopa nie liczyłabym, bo ruch znikomy
- kiedy jechać- w kwietniu i maju dni są najdłuższe i nie ma jeszcze dokuczliwych, ponoć, meszek, a i trasa praktycznie pusta. Biorąc pod uwagę pogodę to również te miesiące są najbardziej słoneczne i najmniej wtedy pada, co w naszym przypadku się potwierdziło, ale przypuszczam, że to loteria 😉
- jelenie wychodzą na łąki ok. 18.00, choć i wcześniej też je spotykaliśmy
- wiosną dni są najdłuższe, słońce zachodzi ok. 21.30
- dokładną mapę trasy znajdziecie tu
Podobał Ci się ten wpis? Polub nasz profil na Facebooku.
Za nami druga podróż tą słynną drogą. Mimo iż pogoda nieco inna niż na Waszych zdjęciach to wróciliśmy mega zadowoleni. Pozdrawiamy!
Pogoda pewnie standardowa, a to nam się lato na północy trafiło 🙂 Myślę jednak, że w każdej pogodzie widoki są mega!
Hej, dziękuję za opublikowane tematu jakże aktualnego dla mnie. Właśnie wybieramy się z mężem w tą trasę na początku lipca. Chciałam się zapytać jak to jest z noclegami. Dziękuję za odpowiedź
Tak jak pisałam w relacji – noclegów nie ma za dużo, warto je wcześniej zarezerwować, w zależności od tego, ile czasu przeznaczycie na przejechanie trasy. Będzie pięknie 🙂
Ile noclegów należałoby przewidzieć na podobną trasę z Inverness northhcoast500?
To zależy ile masz czasu i w jakim tempie chcesz zwiedzać. My na trasie mieliśmy 2 noclegi, bo plan był napięty, ale jeśli możesz to zaplanuj więcej, co najmniej 3-4, żeby nacieszyć się krajobrazami, zrobić jakiś trekking.
My zaplanowaliśmy 9 noclegów na całe NC500 i dalej mamy niedosyt! Myśle ze zależy jak dużo chcecie spędzić czasu w Szkocji na spokojnie z możliwością kilku trekkingow
Piękne okolice, idealne na rower bo zwiedzanie ich samochodem to jak lizanie cukierka przez papierek.
Heh, dokładnie takie miałam uczucie, ale i z samochodu (ciągle zatrzymywanego) widać to piękno. Rowerem czy pieszo musi być jeszcze wspanialej 🙂
Obrazki magiczne, jak z czarodziejskiej krainy:) Nostalgiczne, piękne zdjęcia!!
Bo i miejsce zupełnie magiczne, równie piękne widzieliśmy tylko w Norwegii i USA, ale jeszcze wiele przed nami 🙂
Kolejna fantastyczna, pieknie zilustrowana wycieczka! Zapisuje juz na bucket list.
dziękuję 🙂 warto! Kusi mnie jeszcze wyjazd pod koniec sierpnia kiedy kwitną wrzosy, to musi być widok!