Bangkok – poza utartym szlakiem (część II)

Kwiecień 4, 2018

Kategorie: Dalej , Tajlandia

Bangkok, poza przepięknymi i najbardziej znanymi zabytkami, ma też inne, mniej znane oblicze. Równie wspaniałe i ciekawe. Lecimy zatem dalej:

 

1. Lumphini Park 

 

Zwany tajskim Central Parkiem ze względu na położenie i rozpościerające się z niego widoki na wieżowce, wysokie hotele i nowoczesną część miasta. Można tu odetchnąć w zielonym otoczeniu, popływać rowerem wodnym po niewielkim stawie, zrobić sobie piknik na trawie czy poleżeć pod palmą z widokiem na miasto. Park jak park, nie jest szczególnie atrakcyjny, ale kryje w sobie niespodziankę – wolno żyjące warany. Małe i duże, śpiące i spacerujące. Jest ich sporo i zupełnie nie zwracają uwagi na ludzi. Dla takiego widoku warto udać się do Lumphini Park 🙂

 

 

  • Do parku najlepiej dojechać taxi lub metrem do stacji Lumphini MRT Station, wstęp bezpłatny

 

2. Wat Indharavihan

 

W Bangkoku jest ponoć 40 000 świątyń. Z takiej ilości trudno wybrać te najpiękniejsze, oczywiście poza opisanymi przeze mnie tu. Ale zdecydowanie warto odwiedzić te mniej znane, nie stanowiące atrakcji turystycznej, bo to właśnie tam dużo się dzieje. Autentyczne modły, medytacje, modlitwy recytowane przez głośnik, ofiary składane Buddzie no i Budda w każdej ilości i wielkości. O tym, które z mniej znanych świątyń zobaczymy, zdecydował przypadek. Zabawna przygoda, która staje się udziałem większości turystów w Bangkoku :).  Wybraliśmy się któregoś dnia rano do tzw. Świątyni Złotej Góry (Wat Saket). Piechotą, bo mieliśmy do niej blisko z naszego hotelu. Po drodze zaczepił nas młody chłopak prowadzący tuk tuka i zaczął opowiadać, że jest studentem, że ma wakacje i dorabia sobie wożeniem turystów. Powiedział również, że właśnie trwa w Bangkoku Thai Fashion Week, podczas którego można tanio uszyć sobie garnitur czy jakikolwiek inny strój, a kierowcy tuk tuków za przywiezienie klientów do lokalnych zakładów krawieckich otrzymują talon na paliwo do tuk tuka i talon na obiad. Zaproponował, że jeśli zgodzimy się wejść tylko do jednego takiego salonu, bez obowiązku zakupu, to on pokaże nam 3 mniej znane świątynie i przywiezie nas z powrotem pod Wat Saket za 40 BHT. Stwierdziliśmy, że czemu nie, pomożemy chłopakowi, a i sami na tym skorzystamy. Zgodziliśmy się i tak ruszyliśmy do Wat Indharavithan, która wyróżnia się ogromnym posągiem Buddy. Mierzy on 32 metry wysokości, oczywiście pokryty jest złotem, a pod posągiem znajduje się świątynia, w której spędziliśmy dużo czasu przyglądając się Tajom.

 

 

A u stóp Buddy modły, ofiary z jedzenia – jajek, kokosów, pierożków, ryb, zup – a poza tym kwiaty i kadzidła. Tajowie składają też ofiary oklejając swojego Buddę  małymi naklejkami w złotym kolorze. Widzieliśmy wiele posągów Buddy oklejonych takimi odstającymi, odklejającymi się złotkami. Poza tym ofiary składane są w pieniądzach, banknotach przyczepianych do kolorowych wstążek w specjalnie do tego przeznaczonym miejscu. Na banknotach, oczywiście, wizerunek króla.  To było tak ciekawe, że nie chciało nam się jechać dalej.

 

  • wstęp bezpłatny

Po opuszczeniu świątyni pojechaliśmy do jeszcze jednej, równie ciekawej, a potem do zakładu krawieckiego. Tam grzecznie obejrzeliśmy piękne materiały, z których chciano nam uszyć wszystko, czego tylko zapragniemy, ale ponieważ szybko zorientowano się, że nie jesteśmy zainteresowani zakupami, wyszliśmy po kilku minutach, nasz kierowca dostał talony i zawiózł do kolejnej świątyni. Po jej obejrzeniu wróciliśmy na miejsce, gdzie miał czekać nasz tuk tuk…, ale śladu już po nim nie było 😀 Rozbawiło nas to bardzo i jakoś nie zaskoczyło, choć w sumie byliśmy z dziećmi i liczyliśmy na przyzwoitość kierowcy, bo dzieci przez Tajów są uwielbiane i doświadczaliśmy tego na każdym kroku, no ale nasz kierowca otrzymał to co chciał i zwiał 🙂 Całe szczęście byliśmy już blisko naszego celu, więc złapaliśmy tuk tuka i pojechaliśmy do Wat Saket.

 

3. Wat Saket

 

Zwana też Świątynią Złotej Góry (Golden Mountain)  to bardzo przyjemne miejsce do zwiedzania. Świątynia znajduje się na niewielkim wzgórzu, droga do niej wiedzie po zacienionych schodach (318 stopni), a na dole można schłodzić się na ławkach spowitych przyjemną mgiełką wody. Z góry rozpościera się ładny widok na Bangkok, a na szczycie znajduje się złota chedi z posążkami Buddy w towarzystwie licznych dzwonów.

 

 

Blisko świątyni znajduje się dalsza część kompleksu, do której zajrzeliśmy wracając do hotelu. W kompleksie tym wieczorem natknęliśmy się na obchody jakiegoś święta, było przedstawienie i telewizja.

 

  • wstęp do Wat Saket kosztuje 25 BHT

 

4. Taling Chan Floating Market

 

Jedną z atrakcji Tajlandii są pływające targi. Jest ich sporo, mniej lub bardziej znanych. Najpopularniejszym i najbardziej zatłoczonym tego typu miejscem jest Damnoen Saduak, znajdujący się w niewielkiej odległości od Bangkoku, w drodze do Kanchanaburi. Z różnych względów nie zdecydowaliśmy się na wizytę właśnie tam, ale będąc w Bangkoku szukaliśmy miejsca o podobnym charakterze, ale bardziej kameralnym i autentycznym. Wybór padł na Taling Chan. To niewielki targ, otwarty tylko w weekendy, na którym spotykają się Tajowie, jedzą i dyskutują, spędzając tam przedpołudnie. Turystów niewielu, pyszna kuchnia i znacznie tańsza, kilka kramów z pamiątkami. Nie jest to typowy pływający targ, choć znajduje się przy jednym z kanałów. Przy brzegu zacumowane są łodzie, na których odbywa się gotowanie, smażenie i grillowanie, ale odwiedzający targ spożywają te pyszności na drewnianych podestach, a nie na łodziach. Bardzo nam się spodobało to miejsce, jest bardzo klimatyczne, autentyczne i przyjemne. Jedzenie smaczne, a w nagrodę na zjedzenie ze smakiem przez Lenkę satayów z kurczaka, dostała gratis kilka dodatkowych sztuk.

 

  • targ otwarty jest w soboty i niedziele w godz. 8.00 – 17.00, znajduje się w Chonburi Not
  • dojazd taksówką (ok. 100 BHT z centrum), autobus nr 79 z Central World przy Ratchadamri Road lub tuk tuk

 

5. Najlepszy nocny street food

 

Khao San Road to chyba najbardziej znana ulica w Bangkoku, mekka backpakersów i najtańsze miejsca noclegowe w mieście. To tu zjecie pysznego pad thaia, przyrządzanego w pół minuty na ulicznym wózku, lub skoczycie do McDonalda. Tu przewalają się tłumy turystów, dudni muzyka z clubów i tu kupicie najdroższe pamiątki. To tu zjecie też smażone larwy jedwabników, pająki na patyczkach i wszelkiego rodzaju robactwo. Amatorów nie brakuje 🙂 Najwięcej się tam dzieje wieczorem, warto więc złapać tuk tuka i przekonać się czy podoba nam się taki klimat. Dużo spokojniej jest na sąsiedniej uliczce, na której kwitną usługi masażystów. Jednak to nie jest miejsce, gdzie zjecie najpyszniej 😉

 

 

Chinatown to kolejny znany punkt na mapie Bangkoku. Nam jednak nie przypadł do gustu zupełnie i nie rozumiemy jego fenomenu. Miejsce koszmarnie zatłoczone, jedzenie paskudne (albo na takie trafiliśmy), kolejki do knajp, ruch samochodowy (głównie taksówki zwożące turystów) tak potworny, że mało Leny nie rozjechały. No nie złapaliśmy klimatu, a podejścia robiliśmy dwa.

 

 

Za to poszukiwania miejsca, w którym będzie można pysznie i niedrogo zjeść i do wyboru będzie mnóstwo dań i smaków, ziściły się w postaci mało znanego zakątka Bangkoku pod adresem Sukhumvit Soi 38. Sukhumvit to dzielnica, w której znajdują się restauracje chyba wszystkich kuchni świata, dość droga, ale pod numerem 38 znajduje się punkt oferujący pyszne tajskie jedzenie w bardzo atrakcyjnych cenach. Na środku stoją stoliki, a wokół nich kilkanaście straganów z różnymi potrawami, w tym np. specjalizujący się wyłącznie w mango sticky rice. Na samo wspomnienie mam ślinotok! Niestety popełniliśmy błąd i próbowaliśmy dojść tam na piechotę wzdłuż ulicy Sukhumvit, która jest koszmarnie długa i gdy tam wreszcie dotarliśmy to rzuciliśmy się na jedzenie, a aparat poszedł w odstawkę. Zatem bez zdjęć, ale z mega rekomendacją, zapamiętajcie ten adres.

  • miejsce otwiera się o godz. 18.00
  • tuz obok znajduje się stacja BTS Thong Lor i warto tam podjechać, tym bardziej, że sama jazda skytrainem też jest atrakcją

 

6. Małe lokalne targi 

 

Natkniecie się na nie w wielu miejscach i wszędzie będą kolorowe, ciekawe i autentyczne, jak ten w pobliżu letniej rezydencji króla Dusit Palace.

 

 

Na liście miejsc, do których nie dotarliśmy, bo zabrakło nam czasu, było jeszcze Bang Krachao, zwane zielonymi płucami Bangkoku. Z opisów świetne miejsce, po którym można jeździć rowerami, po drewnianych pomostach wśród tropikalnej roślinności i wody. Jeśli będziecie mieli trochę więcej czasu, zajrzyjcie tam.

No i jeszcze wieczorna panorama miasta z któregoś z licznych sky barów, np. Lebua, znany z Kac Vegas w Bangkoku, to również obowiązkowy punkt pobytu w tym niesamowitym mieście.

 

Informacje praktyczne:

  • gdzie spać: możliwości jest aż za dużo, każdy znajdzie coś dla siebie. My spaliśmy w Royal Princess Larn Luang i z czystym sercem możemy go polecić. Pokoje czyste, hotel zadbany, ogromny wybór dań i owoców na śniadanie, przyjazna obsługa, przyjemny basen, blisko zabytków i w cichej okolicy. Jedynym minusem jest brak jakiegokolwiek street foodu w bliskiej odległości,
  • jak się poruszać: najtańsze są taksówki łapane na ulicy lub zamawiane przez recepcję hotelu, wtedy nikt nie odmówi włączenia taksometru. Bez taksometru nie należy jeździć, jeśli jeden taksówkarz nie będzie chciał go włączyć to następny to zrobi, więc nie zrażajcie się. Jazda tuk tukami też jest super, osobiście uwielbiamy, pomimo oczywistego szaleństwa na drogach, to przejażdżka z nutką adrenaliny 😉 najdroższe tuk tuki stoją pod zabytkami, wystarczy odejść z 200 m i ceny będą dużo niższe. Oczywiście zawsze należy się targować, z reguły można obniżyć cenę o połowę,
  • poza taksówkami i tuk tukami, wygodną opcją są tramwaje wodne w pobliżu największych zabytków, skytrain (BTS), metro. Jeździliśmy wszystkim, warto spróbować każdego środka komunikacji,
  • koszt przejazdu z centrum na lotnisko to ok. 450 BHT (z uwzględnieniem opłat za autostradę), tyle powinniście zapłacić również jadąc taksówką z lotniska do hotelu, tyle tylko, że akurat w tę stronę turyści są naciągani na ok. 600 BHT, bo zmęczeni długim lotem nie mają siły na walkę 😉

 

Podobał Ci się ten wpis? Polub nasz profil na Facebooku.

 

 

2
Dodaj komentarz

avatar
1 Comment threads
1 Thread replies
0 Followers
 
Most reacted comment
Hottest comment thread
2 Comment authors
JustynaAn Ja Recent comment authors
  Subscribe  
najnowszy najstarszy oceniany
Powiadom o
An Ja
Gość

Lumpini Park wygląda bajecznie. Uwielbiam miejsca w dużych miastach, gdzie można odetchnąć na łonie natury 🙂